O nikczemnym cwaniactwie
Pomimo iż wszyscy ludzie wywodzą się od Adama i Ewy, to rzadko można spotkać dwóch ludzi jednakowo pięknych, jednakowo mądrych, jednakowo uczciwych, jednakowo bogatych czy biednych.
Te cechy często się przeplatają i biedak nie zawsze godny jest by go wprost do raju zabrać, a nie każdy bogacz zasługuje na potępienie. Jednym się wszystko udaje, są bogaci i zdrowi – inni biedni i chorzy. Bogactwo czasem się wzięło z oszustwa – a czasem wyjątkowych uzdolnień i pracowitości, łutu szczęścia.
A bieda czasem z przyrodzonej ułomności – a czasem z lenistwa, pijaństwa czy hazardu.
Rzadko też zdarzają się ludzie zawsze dobrzy i równie rzadko ludzie ciągle źli. Takich nas Bóg stworzył i trzeba się z tym pogodzić że każdy z nas ma zarówno wady jak i zalety. Jedni mają więcej wad inni więcej zalet. Jedni są dobrzy w młodości a na starość łotrami – inni na odwrót.
Ot – ludzie…
Poniższa historia zdarzyła się naprawdę w latach 30-tych XX wieku, jednak imiona bohaterów i niektóre realia zostały zmienione.
– Przed II wojną światową żył sobie w Promniku koło Strawczyna zasobny sklepikarz Onufry , który nie odmawiał pomocy w potrzebie. Bywało, że dawał bochen chleba „na krechę” czyli bez pieniędzy, które biedacy potem oddawali czy też odpracowywali w jego gospodarstwie sąsiada – chlebodawcy.
Sklepikarz Onufry pożyczał też pieniądze. Nikt z opowiadających tę historię nie wie, jaki procent doliczał Onufry do długu: czy był to uczciwy procent – czy lichwiarski. W każdym razie głównym jego zajęciem był handel.
Handel to sztuka taniego kupowania i drogiego sprzedawania – i wszystko to dzieje się na granicy uczciwości i cwaniactwa.
Stereotyp – to przekonanie, że każdy handlarz to oszust. No a oszukać oszusta – to powód do chluby. Jest nawet taka fraszka? ” złodziej okradł złodzieja – Bóg się uśmiechnął”…
Żył też wtedy w Strawczynie inny sklepikarz, Ksawery w dodatku rzeźnik- masarz, który wyrabiał smaczne kiełbasy – więc łatwo mógłby stać się bogatszy od konkurenta z Promnika.
Niestety lubił zaglądać do kieliszka i w karty zagrać – więc różnie mu się wiodło.
Spłukał się kiedyś doszczętnie i nie miał czym handlować w sklepie. Poszedł więc do konkurenta z Promnika, aby pożyczyć pieniędzy na kupno wieprza, potem przerobić go na wędliny, sprzedać, zarobić i pieniądze zwrócić. Interes wydawał się prosty i pewny.
Pieniądze pożyczył, wieprza kupił, wędliny sprzedał – ale znowu się zabawił – i pieniędzy do oddania zabrakło…
Upłynął miesiąc – czas by oddać dług – a tu w kieszeni pustka…
W międzyczasie stało się nieszczęście – zmarł kilkunastoletni syn sklepikarza z Promnika, Jacek.
Wykorzystał to bezwzględnie Ksawery wraz z podpitymi kompanami:
kilka tygodni po śmierci chłopca, zakradli się nocą pod okno Onufrego i zapukali w okiennicę….
Na pytanie: kto tam? – jeden z podpitych żartownisiów odpowiedział zmienionym głosem:
– To ja, twój syn Jacek – przysłał mnie Bóg, żebyś darował Ksaweremu dług.
Dopiero wtedy będę mógł pójść do nieba…
– Niegodziwi żartownisie szybko odeszli, tłumiąc śmiech i kontynuowali biesiadę zaśmiewając się do łez z udanego „żartu”.
Podpitym wesołkom się to spodobało i po jakimś czasie znowu zapukali w okiennicę; tym razem inny żartowniś oznajmił: przysłał nas Bóg żeby zapytać czy darowałeś Ksaweremu dług. Jak dług darujesz to Jacek błąkać się przestanie i do nieba pójdzie…
Czy Onufry uwierzył czy domyślił się sprawców niegodziwych żartów – nie wiadomo.
W każdym razie gdy po pewnym czasie Ksawery przyszedł oddać dług – ten tak się odezwał:
Już ty mi Ksawery tych pieniędzy nie oddawał – sam Bóg powiedział Jackowi żebym ci darował dług … I tak cwanemu Ksaweremu udało się oszustwo…
No ale wszyscy zapamiętali, że Ksawery to oszust – i kto mógł unikał go jak zarażonego.
Krewniacy też – po 90 latach – nie chlubią się kuzynem, nie przyznają do pokrewieństwa …
Tak to już jest – że oszustwo na dłuższą metę się nigdy nie opłaca…
O Polakach, Żydach i ... (ponadnarodowym) cwaniactwie
Żydzi na ziemiach polskich żyli od średniowiecza i współistnieli z pokojowo z lokalną ludnością.
Z racji odmienności religijnej i obyczajowej stanowili zawsze odrębną grupę. Rzadko zdarzały się małżeństwa polsko-żydowskie.
Rolnictwo było przeważnie domeną Polaków – a Żydzi zajmowali się handlem i rzemiosłem, prowadzili karczmy, pożyczali pieniądze pod zastaw i na procent.
Byli bardziej oszczędni od Polaków, wspomagali się wzajemnie i dochodzili czasem do znacznych majątków.
Młyny, kopalnie, huty – często bywały kupowane i eksploatowane przez Żydów.
Handel to sztuka taniego kupowania i drogiego sprzedawania – i wszystko to dzieje się na granicy uczciwości i cwaniactwa.
Stereotyp – to przekonanie ze każdy handlarz to oszust. No a oszukać oszusta – to powód do chluby. Jest nawet taka fraszka? ” złodziej okradł złodzieja – Bóg się uśmiechnął”
Sklepy w okolicach Strawczyna należały po części do Polaków i do Żydów.
Był w Strawczynie rzeźnik, Polak, który wyrabiał smaczne kiełbasy ale lubił zaglądać do kieliszka i w karty zagrać – więc różnie mu się wiodło.
Spłukał się kiedyś doszczętnie i nie miał czym handlować w sklepie. Poszedł więc do Żyda Abrama, który miał sklep w Promniku by pożyczyć pieniędzy na kupno wieprza – by przerobić go na wędliny, zarobić a potem miał pieniądze zwrócić.
Wieprza kupił, wędliny sprzedał – ale znowu się zabawił – i pieniędzy do oddania zabrakło.
Upłynął miesiąc – czas by oddać dług – a tu w kieszeni pustka…
W międzyczasie stało się nieszczęście – zmarł kilkunastoletni syn Abrama o imieniu Icek.
Wykorzystał to bezwzględnie Antoni wraz z podpitymi kompanami:
kilka tygodni po śmierci chłopca, zakradli się nocą pod okno Abrama i zapukali w okiennice….
Na pytanie: kto tam? – jeden z podpitych wesołków odpowiedział zmienionym głosem:
to ja Icek – przysłał mnie Bóg, żebyś darował Antoniemu dług.
Dopiero wtedy będę mógł pójść do nieba.
Czy Abram uwierzył czy domyślił się sprawców niegodziwych żartów – nie wiadomo.
A podpitym wesołkom się to spodobało i po jakimś czasie znowu zapukali w okiennicę: przysłał nas Bóg żeby zapytać czy darowałeś Antoniemu dług. Jak dług darujesz to Icek błąkać się przestanie i do nieba pójdzie…
W każdym razie gdy po pewnym czasie Antoni przyszedł oddać Żydowi dług – ten tak się odezwał:
Już ty mi Antoni tych pieniędzy nie oddawał – sam Bóg powiedział Ickowi żebym ci darował dług … I tak cwanemu Polakowi udało się Żyda oszukać …