Historia i opowieści związane z Kołłątajówką

Historia Kołłątajówki – czyli Pałacu Kołłątajów w Wólce Kłuckiej. w woj. świętokrzyskim, gm. Mniów – jest bardzo ciekawa. Pałac został zbudowany w latach 1833-1836 (na XVII wiecznych fundamentach) na podstawie projektu zamówionego przez Hugona Kołłątaja – a zbudowany przez jego bratanka Eustachego. Poeta świętokrzyski Andrzej Piskulak tak pisze o Hugonie Kołłątaju:

Niezależny Pośmiertnie…
Prześladowany i
Skazany na cierpienie
Bez sądu
Pochowany w trumnie z nieheblowanych desek
Ale z sercem podarowanym Wiśniowej –
Koło Staszowa
Którą trudno znaleźć nawet na mapie
Taki jest los twórcy
Praw i przestróg dla kraju
Który połączył
Teraźniejszość z przyszłością
Los twórcy
Niezależnego od epoki historycznej.

Kołłątajówka to jedyne miejsce w Polsce, związane tak mocno z dziełem Hugona Kołłątaja – to tutaj pragnął zamieszkać a jego bratanek praktycznie wdrażał ideę unowocześnienia kraju – wytapiając i przetwarzając żelazo.

Z tym miejscem związane są ważne postacie i wątki naszej historii : podobno tu w czasie wojny przechowywano rękopisy dzieł H. Sienkiewicza, tu stacjonował Dionizy Czachowski – dowódca powstania styczniowego, a S. Żeromski urodził się w pobliskim Strawczynie, majątku dzierżawionym od Kołłątajów.

Prowadził tędy kupiecki „szlak solny”, a z pałacowego parku wypływają źródła zasilające Wierną Rzekę, która nieopodal ma swój początek.

Z odnalezionych i zebranych przez autorów informacji wiadomo , że:

Pałac wybudował Eustachy Mateusz Antoni Kołłątaj (ojciec) – bratanek Hugona.

Po śmierci w 1836 roku został pochowany na cmentarzu w pobliskim Grzymałkowie (stojące kamienne tablice nagrobne są bliskie zawalenia – nikt się nie troszczy o nie)

Miał syna Jana Rafała Hugona ur. w 1825 r. , Eustachego Ignacego Antoniego ur. 1830 i Zofię Marię ur. 1832

Po śmierci Eustachego Mateusza majątkiem zarządzała jego żona Barbara.

Wiadomo że dziedzic dóbr Wólka Kłucka m.in.

-Prowadził działalność przemysłową (opartą na przetwórstwie żelaza),

-Był głównym fundatorem kościoła p.w. Św. Michała w Grzymałkowie („stary” kościół, obecnie opuszczony i zaniedbany niszczeje, o dziwo nie figuruje w rejestrze Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków) i finansował remont kościoła w Strawczynie

– Nie wykonał polecenia władz carskich by zburzyć grotę i kapliczkę Św. Rozalii na Perzowej Górze – przeciwnie odrestaurował ją. Przy czym kapliczka miała być zburzona z inicjatywy biskupa A.Burzyńskiego – gdyż wg niego ludność okoliczna oddawała tam cześć pogańskim bożkom. (Niedaleka Góra Dobrzeszowska ma na szczycie pozostałości po dawnych kultowych budowlach).

– 24 kwietnia 1863 roku odmówił nakarmienia powstańców (tłumacząc brakiem żywności). Gdy się wydało, że żywność ukrył, dowódca powstańców Dionizy Czachowski osobiście go wychłostał, zamknął w loszku – a na ucztę zaprosił okoliczne ziemiaństwo. Ten ostatni incydent budzi największe zaciekawienie – i wątpliwości. Bo był to wg przekazów „starszy już Eustachy Kołłątaj” – natomiast Eustachy Ignacy (syn) miał wtedy 33 lata, a jego ojciec Eustachy Mateusz nie żył już od wielu lat. Kto więc został wychłostany ?! Zarządca?

Incydent ten wymieniany jest w przekazach jako „Eustachowa Uczta”, „Eustachowa Pokuta” albo „Eustachowe Baty”

Najnowszy trop do źródła tych informacji (dot. „Eustachowej Uczty”) prowadzi do czasopisma z tamtych lat: Dziennik Powszechny nr 264 z 1863r i nr 1z 1864r. Gazeta dostępna jest w bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego.

Pasjonatów, którzy dotrą do właściwych informacji – prosimy o kontakt.

Ciekawe są także nowsze dzieje Kołłątajówki:

W 1938 r.- pałac z otaczającym go ogrodem kupił urzędnik kolejowy Stefan Dąbrowski. Jego żona Joanna, osoba o artystycznej duszy, malowała obrazy i pisała wiersze. Pisała (zachowane do dziś) pamiętniki od chwili gdy po raz pierwszy ujrzała pałac.

Z pamiętnika Joanny Dąbrowskiej

,która z mężem Stefanem w 1938 roku nabyła Pałac Kołłątajów w Wólce Kłuckiej

Z pamiętnika Joanny Dąbrowskiej o dniu kiedy jechała zobaczyć stary dwór w Wólce Kłuckiej w 1938 roku, który mąż planował nabyć z przeznaczeniem na letnisko.

Dojechali właśnie do wsi Kuźniaki:

„Okolica naprawdę bardzo ładna przejeżdżając przez Kuźniaki widzimy na tle ciemnego lasu staw pokryty cały lilii wodnej białym kwieciem – o jak cudnie na świecie”.

Dojeżdżamy do Wólki Kłuckiej – już widać naszą ruderę – zaśmiał się dotychczasowy właściciel dworu.

Patrzymy – wśród drzew i krzewów dziko zarosłych i nie do przebycia prawie – rozparł się na sześciu kamiennych kolumnach stary Kołłątajów dwór – okna osłonięte okiennicami, cisza jakaś święta wokoło i zda się śni stare dworzysko o minionych dobrych czasach – i zda się marzy o swojej dawnej świetności. Dziś stare (starcze) szczerbate mury, zerwany dach, zarastają wspaniałe schody po których niedawno stąpały lekkimi stopy eleganckie kobiety – jak elfy krążą ich duchy wsród starych ruin – i zda się coś szlocha wśród opuszczonych murów…

Wchodzimy do wnętrza – cisza niemal cmentarna – i przedziwnie smutna- cisza odeszłych pokoleń – cisza opuszczonego gniazda…

Straszna ruina – ślicznie tu, ale ten dom bez duszy – takie niesamowite robi wrażenie.

Pokusa posiadania własnego domu i kawałeczka ziemi (zaledwie trzech morgów ) – przezwycięża wszystkie racje i decyzja zapada: kupi się te ruiny, trochę poprawi, ukocha tchnie się w nie nowe życie – i nowym tętnem zabije serce starego dworu – a może ten kąt odwdzięczy się za to ukochanie i odszuka wśród swoich murów okruchy szczęścia i ozłoci nimi życie nowych mieszkańców. Kto wie dlaczego właśnie nam sądzone obudzić stare mury !…”

Tak zapamiętała ten pierwszy dzień w Kołłątajówce ta młoda kobieta.

Na wiosnę 1939 roku rodzina Dąbrowskich zamieszkała w wyremontowanym dworze i były to najpiękniejsze wakacje w życiu tej rodziny.
Gdy 1 września wybuchła wojna – rodzina została rozdzielona i przez wiele miesięcy najbliżsi nie wiedzieli czy ich kochani jeszcze żyją i co się z nimi dzieje.
Z dnia na dzień matka z trójką dzieci została sama na tym świeżo zasiedlonym letnisku…
We wrześniu próbowali przedostać się do ojca, do Radomia – ale działania wojenne zmusiły ich do powrotu – do domu w którym (w międzyczasie) stacjonował sztab niemiecki, część rozkradziono a trochę rzeczy i pościel przechowali sąsiedzi…
Rodzina połączyła się dopiero w grudniu – tuż przed świętami Bożego Narodzenia.

„Siedzieliśmy już przy skromnej wigilijnej wieczerzy, gdy ktoś zastukał do drzwi:
o posłaniec z Oblęgorka.
Zacni państwo Sienkiewiczowie przesyłają życzenia –jak one słodko nam brzmią na tym przymusowym wygnaniu.
Ale obok serdecznych słów – jeszcze bułeczka, kawał kiełbasy, galareta i jabłka …
Święta nie będą głodne !
Jakoś raźniej na duszy się zrobiło na myśl, że są jeszcze zacne serca – które o nas w tej chwili myślą… Jest to pierwsza przyjemność w naszej wojennej doli”(poniżej skan tej stronicy pamiętnika)

skan zapisków

Po wielu nieudanych próbach rodzina Dąbrowskich nauczyła się wytwarzać mydło. Dzięki handlowi wymiennemu mydłem, warzywom z ogrodu i królikom hodowanym w piwnicach – udało się przeżyć czas wojny…

Co jakiś czas dwór „odwiedzali” to Niemcy – to partyzanci, to bandyci … I jedni i drudzy spodziewali się zastać w pałacu dostatek i wyżerkę – a zastawali okropną biedę. Ale i tak coś zawsze zabrali – czego nie udało się schować…
Samych napadów bandyckich przeżyliśmy 27…

Pamiętam jak w roku 1943 robiłam sztandar dla chłopców z lasu:
Miałam biały obrus który się do tego nadawał ale trzeba było go ufarbować na czerwono. Po włożeniu do farby- stał się czarny – a nie miałam innego kawałka materiału który by się do tego nadawał.
Szybko wyjęłam go z farby i włożyłam do zimnej wody – po chwili nabrał pięknego krwistego koloru. Inne kawałki tkaniny które farbowałam razem z nim – zostały czarne – potraktowaliśmy to jak dobrą wróżbę dla ojczyzny.
Na sztandarze wyhaftowałam orła a nad nim słowa: Bóg-Honor-Ojczyzna, a na dole „Pododdział Sikorka”
Kiedy haftowałam wpadł oddział żandarmerii robić rewizję – sztandar naprędce wrzuciłam w siano i ledwo przykryłam.
Szczęśliwie dowódca żandarmów stanął na sztandarze i kazał wkoło szukać – oczywiście nic nie znaleźli. Gotowy sztandar przekazałam pierwszym chłopakom z lasu jacy się pojawili – a w parę dni później odwiedził mnie cały oddział.
Prosimy panią na ganek – a wtedy dowódca wystąpił i powiedział:
Matko Polko dziekujemy Ci za ten sztandar-bronić go będziemy do ostatniej kropli krwi”
Nie dało się powstrzymać łez – zaśpiewali jeszcze kilka patriotycznych piosenek i wrócili do lasu. „

Pani Joanna napisała wiele wierszy, poniżej kilka utworów:

Wierna Rzeka

Szumi Wierna Rzeka i wartko płynie
Tak jak sto lat temu, tak samo jak ninie
Olchy rosną nad brzegiem i lekkie paprocie
I jak gwiazdy na niebie wesołe stokrocie
Zalegają łąk szmaragdu wybrzeże
Cieszą oczy ludzkie i szepczą pacierze
Za ojczystą Ziemię którą tak kochają
Że kolory swych płatek takie polskie mają
Pluszcze woda cichutko i mieni barwami
Tęczą swych odblasków młode oczy mami
Szmerem swoich fal cichym serca ukołysze
I gdzieś płynie w nieznane w uroczystą ciszę
A jej fala srebrzysta wciąż od nas ucieka
Gdzieś ciągle się spieszy śliczna Wierna Rzeka.

Góry Świętokrzyskie

Kocham Was góry moje
Bystre potoki i zdroje
Lasy szumiące tak ślicznie
I ptaki gwarzące licznie

I pieśń skowrończą w niebiosach
I łąki skąpane w rosach
Kobierce lila wrzosowe
I lasy-cud bukowe

Kocham powietrze to czyste
Orzeźwiające i przezroczyste
I te widoki wspaniałe
I niebo błękitne całe

O Góry Świętokrzyskie
Takieście sercu bliskie
Opowieści i stare legendy
I pieśni co docierają wszędy…

Ranek

Co – już wstawać trzeba ?!
O nieba …
Tak się nie chce
a trzeba
– Cóż robić
robota czeka na człeka
i choć szara godzina powieki trzyma
to się lenistwu nie daję
i prędko wstaję.
Szaro i zimno i dziwnie smutno dookoła
a obowiązek woła
„wstań”

Więc idę w szare życie i pracy znój
I tylko w cudnym świecie
Zatopię wzrok mój
I słucham serca mego
co cicho drży
I ideału szukam mego
I snuję złote sny –
Ręce robotą zajęte
Lecz myśli wolne
w żadne są karby nie ujęte
Do wzlotów zdolne
Więc w przestrzeń lecą
jak gwiazdy świecą
I w dole milczą
I tak się rwą
jak (z)gór potoki
Jak złote ptaki
hen ku niebiosom…

Jak wonne kwiaty
Ku chłodnym wodom
Myśli w zaświaty się niosą
I tylko ręce
wciąż w pracy męce
Bo tak potrzeba
dla chleba …

Pamiętniki Joanny Dąbrowskiej pisane początkowo prozą – szybko przemieniły się w impresje poetyckie dotyczące zarówno codzienności jak i geopolityki.

Przepisanie i opracowanie tych materiałów to praca dla kilku osób na parę lat…

Ale warto ją podjąć – dla studentów historii i polonistyki mamy ciekawą propozycję na pracę magisterską a może i rozprawę doktorską…

Z historii:

Kołłątajówka

(cytowane fragm. pochodzą z wkładki do karty ewidencyjnej zabytku WUKZ Kielce ul. Zamkowa 3)

„Pierwotnie w miejscu pałacu prawdopodobnie znajdował się drewniany dwór, na co wskazują grube fundamenty i mury piwnic (ponad 1,20 m), a przede wszystkim ich rzut, z którego wynika, że mogły stanowić podbudowę dla drewnianego dworu alkierzowego z charakterystyczną dla XVII wieku sienią przelotową. Od 1820 roku część dóbr Wólki Kłuckiej należała do rodziny Kołłątajów. Planował tu mieć swoją rezydencję Hugo Kołłątaj, który zamówił projekt pałacu u włoskich architektów. Nie zrealizował jednak swojego zamierzenia. W roku 1833 dobra Wólka Kłucka zostały zakupione przez Eustachego i Barbarę Kołłątajów. Zamieszkali oni w pałacu przed rokiem 1836. Okres budowy pałacu zwanego Kołłątajówką datuje się na lata 1833-1836. Autor projektu –nieznany. W tym samym czasie powstały zabudowania folwarczne (tzw. folwark Kopytowo). Forma i funkcja budynku była w trakcie budowy upraszczana w stosunku do pierwotnego zamiaru. (…)

Od 1836 r po śmierci Eustachego Kołłątaja, właścicielem pałacu była jego żona Barbara, a od 1854 roku majątek przejął ich najstarszy syn Jan Kołłątaj. Lata 1836-1854 to czasy świetności pałacu (…)

Po śmierci Jana Kołłątaja który umarł bezpotomnie, majątek przeszedł w obce ręce.

Kolejnymi (??) właścicielami byli:

1886 – Jacek i Gabriel Lipscy

1871 Władysław Kinieka

1877 Jadwiga z Kułakowskich –Lipska

W r. 1894 majątek był w złym stanie i podjęto projekt jego licytacji. Przymusowa sprzedaż odbyła się 30 stycznia 1895 roku.

W latach 1900-1914 dwukrotnie zamierzano zlicytować Wólkę Kłucką.

W 1918 roku Wólkę Kłucką zakupił ks. Innocenty Nowakowski, który zmarł 1 czerwca 1918 roku.

Po jego śmierci majątek przeszedł w ręce spadkobierców: Franciszka, Eugeniusza, Eugenii i Marii Nowakowskich oraz Wincentego Balasińskiego. To spowodowało rozbicie i upadek majątku.

W 1922 roku na mocy licytacji właścicielem Wólki Kłuckiej zostaje Mieczysław Krzyżanowski. W roku 1922 jako współwłaścicieli pałacu wymienia się Zofię z Hemplów Rudzką oraz Ludwika i Jerzego Bronikowskich. W tym czasie pałac był już zdewastowany. W 1923 r. pałac wraz z folwarkiem nabył Edmund Gajzler, który zamierzał przeprowadzić parcelację majątku.

W 1933 r. – Gajzler sprzedał pałac Marii z Mendów Roguckiej. W 1938 r.- pałac z otaczającym go ogrodem kupił urzędnik kolejowy Stefan Dąbrowski. Ostatnią osobą która zamieszkiwała pałac była jego córka. (…)

W maju 1993 roku zniszczył go pożar. Spłonął całkowicie dach i strop. Podłogi oraz stolarka okienna i drzwiowa uległy całkowitemu zniszczeniu. Ocalały jedynie piwnice i mury magistralne (z wyjątkiem korony murów) i kolumnada.”

Po spaleniu właścicielami pałacu z parkiem stali się krewni ostatniej mieszkającej tu rodziny – Dąbrowskich. Od 2015 roku patronat nad zabytkiem objęła Fundacja im. Stefana Żeromskiego, która zabiega o środki na renowację zabytku.